czwartek, 10 lutego 2011

Subkultura, a edukacja

Nadszedł czas, aby zastanowić się nad tym, jakie relacje zachodzą między subkulturami, a edukacją i szkołą. Takie powiązanie zdecydowanie istnieje, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy młodzież bardzo ceni sobie indywidualność i kreatywność, lecz czy te relacje można nazwać „ przyjacielskimi”? W tym momencie stajemy przed pytaniem, na które jest tyle odpowiedzi, ile osób zainteresowanych tym tematem. Czy szkoła jest odpowiednim miejscem na okazywanie swojej przynależności kulturowej, czy wręcz przeciwnie? W tej kwestii nauczyciele i dyrekcja obstają raczej na stanowisku, aby nikt nie wyróżniał się spośród grona uczniowskiego, najlepiej, aby wszyscy byli tacy sami, szarzy i „bezpłciowi”. Niestety właśnie takie jest podejście szkoły do tego tematu (czego przykładem jest wprowadzenie mundurków przez byłego ministra edukacji Romana Giertycha). Czy to posunięcie było dobre? Mam co do tego wiele wątpliwości. Kto zyskał na wprowadzeniu tej reformy? Chyba tylko firmy, zajmujące się produkcją mundurków dla szkół, bo żadnych korzyści nie odnieśli ani rodzice, ani uczniowie ( a to przecież o dobro uczniów trzeba dbać…) Czy sytuacja w polskich szkołach uległa poprawie, odkąd wprowadzono mundurki? Chyba nie, bynajmniej nikt tego nie zauważył. A więc nauczyciele i szkoła są raczej przeciwni obnoszenia się uczniów ze swoimi poglądami w szkole, a przecież szkoła jest nie tylko po to, aby uczyć, ale także po to, aby wychowywać.


Zaś uczniowie, jak to uczniowie, gdy coś jest zakazane i niemile widziane, to jest jeszcze bardziej pożądane. Wg. mnie epatowanie przynależnością do jakiejś subkultury nie jest niczym złym. Sama chodziłam do liceum, w którym 3 uczniów było tzw. metalami. I co w związku z tym…nic. Nikomu to nie przeszkadzało, że chodzą ubrani tak, a nie inaczej. Chociaż jedna osoba z mojej klasy, która nosiła tylko i wyłącznie czarne ubrania, została wezwana do pedagoga, gdyż moja wychowawczyni była przekonana, że koleżanka jest satanistką i uczęszcza na czarne msze… no cóż, takie przypadki też się zdarzają. Poza tym, zawsze,gdy nasza klasa coś przeskrobała, to właśnie koleżanka „satanistka” była podejrzewana o wszelkie zło, i wszystkie koty zawsze wieszano na niej. A więc jak widać, życie osoby epatującej swoją przynależnością do danej kultury wcale nie jest takie łatwe. Jednak wydaje mi się, że nie powinno ograniczać się wolności uczniów i każdy powinien mieć prawo, do wyrażania, okazywania swoich poglądów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz